wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 7

W poprzednim rozdziale:
- Słuchajcie.....mi też jest strasznie przykro z powodu Louis'a i teraz niewiarygodnie mi go brakuje, ale kurwa teraz jest zagrożone życie Liam'a! Musimy go jakoś wyciągnąć z tego gangu! Nie wiem jak wy ale ja nie zamierzam tracić kolejnego najlepszego kumpla! To już za dużo jak na moje emocje! - krzyknął i po prostu się popłakał. To było dziwne bo zazwyczaj był twardym facetem i starał się ukrywać swoje uczucia. Widocznie ta sprawa już go przerosła. Podniosłem się, otrzepałem dupę od brudnego chodnika. Podszedłem do blondyna i przytuliłem go tak jakby normalny kumpel zrobiłby widząc załamanego przyjaciela. Masowałem jego plecy gdy ten się we mnie wtulił. W końcu byliśmy w jednym grupowym uścisku pocieszając siebie nawzajem.

następny dzień

EMILY'S POV

Siedziałam po turecku sama na kanapie w salonie zastanawiałam się co zrobić ze swoim życiem. Brat w szpitalu, Liam'a jak nie było tak nie ma. Nie wiem kompletnie co się z nim dzieje, gdzie jest i co robi. To strasznie wnerwiające być w niewiedzy co się dzieje z twoim chłopakiem. Tępo wpatrywałam się w ekran telewizora, który świecił różnymi kolorami poprzez lecący w tej chwili serial. Był nudny dlatego chciało mi się spać, ale powstrzymywałam się od spania. Cały czas myślałam o brunecie który zawrócił w mojej głowie. Przez tyle miesięcy było dobrze, nie licząc kilku kłótni, a teraz? Teraz siedzę sama przez samą siebie. Gdybym nie wypowiedziała tych słów w szpitalu że najważniejszy jest mój brat to nie doszłoby do tego co jest w tej chwili. Prawdopodobnie przytulałabym się do mojego ukochanego, jednak zrobiłam to co zrobiłam i teraz mam za swoje. Bardzo chciałabym żeby mój bohater wrócił do domu. Brakuje mi go.
Usłyszałam powiadomienie że dostałam jakiś e-mail. Zmarszczyłam czoło. Dawno nikt do mnie e-maila nie wysyłał, wiec jest to co najmniej dziwne. Szybko wzięłam laptopa z komody, zalogowałam się i weszłam w internet, a potem na moją skrzynkę e-mail. Zobaczyłam jeden nowy e-mail. Był od jakiegoś nieznajomego. Zagryzłam wargę zastanawiając się czy zobaczyć zawartość wiadomości czy lepiej nie. W końcu nigdy nie wiesz co może się tam znaleźć skoro dostajesz to od osoby z którą nigdy nie gadałeś. Adres mojego e-maila ma tylko kilka osób które znam. Zdecydowałam się wejść na dostarczoną wiadomość klikając kursorem na nią. W środku znajdował sie jakiś załącznik i normalna informacja:

"Witaj Emily. Zapraszam do seansu, na pewno cię zainteresuje."

O co chodzi...?! Kto to w ogóle wysłał. Zaczęłam się wahać czy powinnam pobierać załącznik. Cóż. Raz kozie śmierć. Kliknęłam na pobieranie załącznika, po chwili weszłam z pulpitu na filmik i zaczęłam oglądać. To co tam było załamało mnie kompletnie rozbijając moje serce na kawałeczki. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. To się nie dzieje naprawdę...

ZAYN'S POV

Znaleźliśmy położenie tych pojebańców którzy odebrali nam dwóch kumpli. Tym razem już nie myśleliśmy nad planem działania. Co będzie to będzie. Nic nas nie powstrzyma żeby uratować Liam'a. Harry pojechał do Emily. Musi ją zapewnić, że wszystko jest w porządku z Liam'em, że upił się i spał z nami w hotelu. Wiem że to kłamstwo, ale nie może się dowiedzieć, że został uprowadzony. Załamała by się. Ja razem z Niallerem siedzieliśmy w aucie i obserwowaliśmy budynek w którym był jeden z nas. Mieliśmy utrudnione zadanie, zostało w akcji tylko nas dwoje. Lou nie żyje, Payne uprowadzony, Harry z Emily. Oby wszystko wypaliło, bo ostro się wkurwię jeśli nas złapią. Ten gang ma gównianą nazwę ale jak widać jest on skuteczny.
Minął dzień. W okół na dworze zrobiło się ciemno. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i wysiedliśmy z auta. Wzięliśmy cały potrzebny sprzęt i szybko podeszliśmy pod budynek. Zaczęliśmy się skradać. Mimo mroku panującego na zewnątrz, odnaleźliśmy drzwi wejściowe do budynku. Przygotowaliśmy w razie czego spluwy i powoli otworzyliśmy powłokę. Na szczęście nikogo nie było obok drzwi. Ale było słychać jakieś szmery. Szliśmy w ich stronę, ale zaraz usłyszeliśmy krzyki. Zauważyli nas.

HARRY'S POV

Dojechałem na miejsce. Przyznam że byłem nerwowy. Nagle ręce zaczęły mi się pocić. Boję się że to kłamstwo co mam wcisnąć dziewczynie mojego kumpla nie będzie wiarygodne. Nie wiem co zrobię jeśli zauważy że nie mówię prawdy. Chyba mnie nie rozszarpie co nie? Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do drzwi. Usłyszałam jak coś się tłucze na podłodze a po chwili otwarła mi zdyszana dziewczyna. Co jej jest? Uniosłem brwi zdezorientowany jej zachowaniem.
- Och to ty - powiedziała zawiedziona? O co jej do cholery chodzi.
- No, a kto miał być? I co tam się tłukło?
- Wazon spadł, myślałam że Liam przyszedł w końcu - wzdycha i odsuwa się od drzwi - wejdź - zaprasza mnie gestem ręki nie patrząc na mnie.
Wszedłem do mieszkania, odwiesiłem mój czarny płaszcz i skierowałem się do salonu. Zatrzymałem się w wejściu, ponieważ przy nim było szkło. Wazon. Rozbiła go bo desperacko biegła otworzyć drzwi myśląc że to jej ukochany. Tak przynajmniej mi to powiedziała. Posprzątała szybko szkło wrzucając odłamki to kilku worków, bo wiadomo że jest ostre i może przebić jedną a nawet dwie siatki. Usiadłem na kanapie, a chwilę później Emily przyszła do mnie z kubkami z kawą. Dała mi jeden, a ja podziękowałem. Rozsiadła się wygodnie, siedziała po turecku na przeciw mnie. Patrzyła wyczekująco. Jej wzrok wręcz wypalał we mnie dziurę. Pewnie wie w jakiej sprawie przyszedłem.
- Em....Przyszedłem w sprawie Liam'a - zacząłem, ale przerwała mi
- No tak, tak, do rzeczy - mówi mrużąc oczy. Ona zaczyna mnie przerażać, serio.
- No więc, pewnie zastanawiasz się dlaczego go jeszcze tu nie ma. Przyszedłem, żeby powiedzieć Ci, że napił się trochę z nami za dużo i jest u nas w hotelu. Śpi jak zabity, jest na ogromnym kacu. - wyjaśniałem kłamiąc. Boże powinienem zostać aktorem tak poważnie to zabrzmiało. A ja się bałem że mi nie pójdzie.
Nastała między nami cisza. Emily uważnie skanowała moją twarz wzrokiem, jakby szukała odrobinę kłamstwa w tym co powiedziałem. Utrzymywałem kamienny wyraz twarzy, by nie dowiedziała się, że ma czego szukać.
- Dobra, ale dlaczego do mnie nie napisał że u was będzie spał?
- No bo nie chciał cię martwić....
- Martwić?! Tym nie pisaniem bardziej mnie martwi! A po z a tym po naszej kłótni reczejk jak go znam powinien być wkurwiony a nie zmartwiony! - syknęła na mnie aż przeszły mnie ciarki.
- No teraz się martwi....chyba że to przez kaca
- Mówiłeś że teraz śpi
Kurwa.
- Tak, śpi.....ale jak był pijany to mówił że się o ciebie martwi.
- Czekaj, czekaj, to martwił się jak był pijany czy teraz gdy ma kaca? Bo już cię nie rozumiem i zaczynam twierdzić że kłamiesz mi prosto w oczy! - syczy i zaczyna płakać - Mówisz mi że byliście w hotelu! A on był na dziwkach! - wrzeszczy, a ja marszczę czoło
- Co?! Dlaczego tak myślisz?! On by nie poszedł na dziwki kiedy ma ciebie! - mówię z podniesionym głosem, ta dziewczyna już mnie nie przeraża tylko wkurza.
- Dostałam film od jakiegoś nieznajomego na e-maila! Pokazuje jak Liam się bzyka z jakąś laską! Masz! Obejrzyj sobie! - krzyczy przez łzy i pokazuje mi filmik na laptopie. Oglądałem go i oczy mi się momentalnie poszerzyły.
Boże. Co oni mu tam zrobili!? To chore kurwa! Oby Zayn i Niall szybko go stamtąd wyciągnęli.
- Emily....to nie tak. Jeśli się uspokoisz powiem ci prawdę. - wzdycham ciężko, odkładając laptop.
Spojrzała na mnie z załzawionymi oczami. Czekała aż zacznę mówić.
- Zaatakował nas pewien gang. Zabili Louis'a i uprowadzili Liam'a. Ten filmik był by Liam cierpiał gdy straci ciebie przez rzekomą "zdradę". Oni go prawdopodobnie zmusili do tego. Podczas sexu on jest uległy, bo lubi sex. Chyba o tym wiesz.... - mówię i widzę jak się rumieni jednak nadal płacze.
- On żyje? - pyta szeptem
- Żyje i zrobimy wszystko by go wyciągnąć od tych skurwieli, obiecuję. - powiedziałem i przytuliłem ją do siebie uspokajając. Nie interesowało mnie to że moczyła mi koszulkę. Niech się dziewczyna wypłacze. Już drugi wieczór przesiaduję przytulając kogoś do siebie.

--------------------------------
Hejo!
I co myślicie? Jest w miarę okej czy jest do bani? xd Miałam dużą wenę dziś na ten rozdział xd

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 6

W poprzednim rozdziale:
- No to co? Jak nazywa się ten gang?
- The Hell Man - powiedział Malik, a ja słysząc nazwę gangu opisującego jednego człowieka wybuchnąłem śmiechem.
- Co za idiotyczna nazwa - mówię ze śmiechem. Wszyscy pokiwali zgodnie głowami zgadzając się ze mną.
- Nazwa nazwą ale oni sami są bardzo silną grupą. Nikt ich nie pokonał i nie postawił się. Musimy obmyślić plan działania i to porządnie.
- No dobra ale gdzie go obgadamy? - pytam i za nim któryś z chłopaków chce coś zaproponować ktoś zaczyna strzelać do nas jadąc samochodem. Wszyscy się chowamy za autami.
- Kurwa! Musimy działać bez planu! - krzyczę.
TYLKO JAK MAMY TO ZROBIĆ NIE MAJĄC BRONI!?

+18

LIAM'S POV

Słyszałem pisk opon co musiało oznaczać że nasz wróg zatrzymał się, czułem adrenalinę w swoim organiźmie. Czekałem na to co ma zaraz nadejść, gdy tylko spojrzałem na chłopaków poczułem nagłe szarpnięcie w górę i coś a raczej ktoś rzucił mną o ścianę. Syknąłem z bólu bo nie powiem, jak ktoś cię rzuci o cegły to nie jest przyjemnie. Odsunąłem się od niej ale zaraz potem ktoś pociągnął mnie za włosy i walnął moją głową w to samo miejsce co wcześniej. Nie wytrzymałem już tego że bawił się mną jak lalką dlatego z całej siły zamachnąłem się nogą w tył trafiając w krocze mojego napastnika. Ale nie poczułem żadnego wybrzuszenia w tamtym miejscu ani jakiegoś głośnego jęku tak jakby to zrobił mężczyzna rąbnięty w jaja. Odwróciłem się gwałtownie i co zobaczyłem? Kobietę. Ubraną na czarno a nawet włosy miała długie i czarne. Powiem szczerze że zaskoczyło mnie to...No bo przecież ten gang nazywa się "The Hell Man" to jakim cudem jest w nim kobieta!? Dotarłem wzrokiem do jej twarzy po dłuższym lustrowaniu jej no cóż...zgrabnego ciałka, zauważyłem jak uśmiecha się z mojej zdezorientowanej i zaskoczonej miny. Nie na co dzień widuje się płeć żeńską w gangach. Nim się obejrzałem przywaliła mi z buta w twarz, miała obcasy jak na moje kurwa nieszczęście. Opadłem na ziemię, rozchyliłem tylko trochę oczy i widziałem jak moi kumple są przyciskani do samochodów, ścian i ziemi z pistoletami przy głowach. Nie wiedziałem co działo się dalej bo po prostu straciłem przytomność. Oberwać z obcasa w ryj nie mogło mieć dobrego zakończenia wojny. A wszystko przez to że był to atak z zaskoczenia, nie mieliśmy żadnego planu który byłby na pewno świetny.

***

Mając zamknięte oczy słyszałem tylko swoje myśli, w okół mnie było cicho, nie wiedziałem co się dzieje, chciałem otworzyć oczy ale w tej chwili nie mogłem. Coś mi na to nie pozwalało, a to coś było przylepne. Kurwa. Taśma klejąca. Na ustach też ją miałem, nie mogłem otworzyć ich by krzyknąć. Ja pierdole gdzie ja jestem!? Dlaczego tu tak cicho?! Nie lubię takiej głuchej ciszy, bo wtedy słyszę tylko i wyłącznie to co dzieje się w moich myślach. Zacząłem sobie przypominać moją kłótnię z Emily. Naprawdę się wkurzyłem i nie wiem co teraz będzie, czy ona mi to wybaczy czy nie. Ale chuj z tym. Ten cały związek już mnie wykańcza, wiedziałem ze to gówno nie jest dla mnie. Chociaż wciąż kocham Emily. I nie mam pojęcia czy się to kiedyś zmieni. Może mogłem być trochę delikatniejszy zanim ją zwyzywałem od tego że jej nie zależy na mnie. Oby nie okazało się to prawdą.
Moje myśli zostały przerwane gdy usłyszałem jakieś szmery, zacząłem ruszać głową tak jakbym się rozglądał chociaż i tak nic nie mogłem zobaczyć ani powiedzieć. Poczułem jak ktoś staje za mną. W powietrzu blisko mnie unosił się zapach kobiecych perfum. To musi być ta co zapewne zrobiła mi jakiegoś siniaka na twarzy od swoich butów. Jak będę się widział w lustrze to może potwierdzę te przypuszczenie lub nie.
- Miło się siedzi? - wyszeptała tuż przy moim uchu przygryzając jego płatek. Dziwne było to ze nie przeszkadzało mi to. Nie wiem co we mnie wstąpiło. - Jesteś taki bezbronny gdy nic nie widzisz i jesteś przywiązany do krzesła. - mruknęła. 
Jej dłoń jechała wzdłuż mojego torsu aż do krocza, chciałem zassać powietrze przez to ale nie miałem jak, po prostu zesztywniałem. Tego było już za wiele. Zaczęła mnie tam miętolić a ja zaciskałem zęby i ręce. Teraz chętnie bym jej przywalił mimo że jest kobietą. Rozpięła mi rozporek i po chwili czułem jak trochę chłodne powietrze dolatuje do mojego krocza. Co ona zamierza zrobić?! Mój kolega niestety był podjarany tą całą sytuacją i czułem że mam już ciasno w bokserkach. No cudownie po prostu. Już chwilę później był on na wolności, czułem jak stoi a następnie jak jest łapany w ręce prawdopodobnie tej dziewczyny. Powoli ruszała ręką w górę i w dół. Było to naprawdę podniecające, moje myśli i wszystko inne we mnie było zablokowane. Liczyło się to co teraz się dzieje. Odchyliłem głowę do tyłu, taśma z ust została mi zerwana przez tą samą rękę która jeszcze przed chwilą była na moim penisie, ale zaraz potem znów na nim wylądowała. Jezu ona ma boskie ręce. Przyspieszyła swoje ruchy drażniąc kciukami główkę. Jęczałem i warczałem. Kurwa niech ona go weźmie do swoich ust! Krzyknąłem sobie w myślach. Chciałem trochę zabawy, jak na zawołanie polizała penisa od podstawy aż do główki. Boże. Bawiła się moimi jądrami wkładając całą długość kutasa do swoich ust. Kurde szkoda że nie mogę na to wszystko patrzeć. Czułem jak jej język wiruje na mojej skórze, jak jej usta robią mi loda i jak jej ręce ściskają mi jądra. Czułem coraz większe podniecenie aż nagle nic nie czułem. Puściła mnie. Teraz słyszałem tylko jak coś ląduje na ziemi. Czy to ubrania? Jeśli tak to o mój Boże tak! Będzie bzykanko. Cieszyłem się w myślach. Dziewczyna złączyła nasze usta w namiętnym i pełnym pożądania pocałunku i w tym samym czasie opuściła się na mnie siedząc okrakiem. Jęknąłem do jej ust. Zaczęła poruszać się w przód i w tył a później w górę i w dół. Z nikim się tak jeszcze nie pieprzyłem. Czułem jak skóra na moim penisie rusza się dając mi ogromną przyjemność. Miałem ochotę położyć dłonie na jej pośladkach i ściskać je ale niestety miałem je związane jakimś mocnym sznurem za oparciem krzesła które swoją drogą było strasznie twarde. Jak mój kutas w tej chwili. Rzadko doświadczam takiej dominacji jakiej dostarcza mi ta dziwka ale robi to jak najbardziej profesjonalnie. Czyli ma duże doświadczenie. Całujemy się i pieprzymy. Ah. Słysze jej jęki i czuję ze zaraz w niej dojdę, a gdy w końcu mam wybuchnąć moim nasieniem ta schodzi ze mnie i wkłada sobie mojego buzującego penisa do ust, liże go szybko aż w końcu dochodzę w jej ustach warcząc głośno z przyjemności. Zlizywała resztę spermy i pewnie ze swoich niebiańskich ust także. Pocałowała mnie. Czułem smak siebie. A gdy się oderwała usłyszałem jakieś pykniecie. Jak by koniec albo rozpoczynanie jakiegoś nagrywanie. Kurwa Mać! To było wszystko ukartowane! Ktoś musiał nas nagrywać. Co oni zamierzają zrobić z tym czymś!? Poczułem znów czyiś oddech przy moim uchu, to nie był ten sam co wcześniej.
- Jestem ciekaw jaka będzie reakcja twojej kochanej dziewczynki na pewne nagranie. - wychrypiał ciężki , męski głos a mi aż włosy na rękach stanęły dęba. Ja pierdole. Co ja najlepszego narobiłem. Najgorsze jest to ze jeśli Emily dowie się o tym co tu się działo to może być nasz koniec, błagam żeby wszystko było okej. Poczułem jak te kobiece rączki chowają mi moje przyrodzenie tam gdzie jego miejsce i zapina mi wszystko a następnie usłyszałem tylko trzask i znów zostałem ja i moje myśli + emocje po moim orgaźmie.

HARRY'S POV

Siedziałem w tym samym miejscu co nas napadł ten cholerny gang. Zabrali Liam'a a nas tu zostawili. Nie wiedziałem właściwie dlaczego. Najgorsze jest to że Louis'a zastrzelili bo za bardzo się stawiał. Kurwa nasz najlepszy kumpel odszedł przez tych jebanych świrów. Teraz żaden z nas nie mógł się pozbierać, siedzieliśmy w jednym i tym samym miejscu patrząc tępo na mury otaczających nas budynków. Jego ciało też nam zabrali pakując od razu do worka których mieli strasznie dużo w bagażniku swojego auta. Nie wiemy gdzie go wywieźli i zakopali. Woleli byśmy my to zrobić ale bardziej w cywilizowany sposób. Miałby normalny pogrzeb a nie wyrzucony jak zwykły śmieć. Nasz gang robił tak z innymi ludźmi, ale naszych kumpli nigdy byśmy tak nie potraktowali. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina. Myślę że wszyscy teraz o nim myśleliśmy, w takiej chwili nie da się tego nie robić. W końcu Niall wstał z ziemi. Było strasznie zimno ale nie interesowało nas to w tej chwili.
- Słuchajcie.....mi też jest strasznie przykro z powodu Louis'a i teraz niewiarygodnie mi go brakuje, ale kurwa teraz jest zagrożone życie Liam'a! Musimy go jakoś wyciągnąć z tego gangu! Nie wiem jak wy ale ja nie zamierzam tracić kolejnego najlepszego kumpla! To już za dużo jak na moje emocje! - krzyknął i po prostu się popłakał. To było dziwne bo zazwyczaj był twardym facetem i starał się ukrywać swoje uczucia. Widocznie ta sprawa już go przerosła. Podniosłem się, otrzepałem dupę od brudnego chodnika. Podszedłem do blondyna i przytuliłem go tak jakby normalny kumpel zrobiłby widząc załamanego przyjaciela. Masowałem jego plecy gdy ten się we mnie wtulił. W końcu byliśmy w jednym grupowym uścisku pocieszając siebie nawzajem.

-------------------------------------

No więc, przepraszam kolejny raz za dłuższe nie dodawanie rozdziału ale przez moją długą nieobecność w szkole pojawiły się zaległości więc musiałam wszystko nadrobić i nadal nadrabiam. Jak widzicie ten rozdział jest bardzoooo długi, miałam wenę a dodatkowo chciałam was w ten sposób przeprosić za to że ponad 1 miesiąc nie dodałam rozdziału. Mam nadzieję że mi wybaczycie po raz kolejny x
Tak w ogóle podoba wam się ten rozdział? Zaskoczeni? ;3

wtorek, 2 grudnia 2014

INF

NOWY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JAK TYLKO NADROBIĘ ZALEGŁOŚCI W SZKOLE BO CHORA BYŁAM I SIEDZIAŁAM W DOMU PONAD TYDZIEŃ X WIĘC UZBROICIE SIĘ JESZCZE W CIERPLIWOŚĆ X

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 5

W poprzednim rozdziale:
- Co z moim bratem!? - pytam od razu zanim lekarz zdąży cokolwiek powiedzieć. Widzę jak wzdycha.
- Z panem Parkerem jest wszystko dobrze, nabój od pistoletu został usunięty z jego ciała. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie z nim dobrze. Będzie żył. To silny mężczyzna. - mówi uśmiechając się a ja odczuwam niesamowicie ogromną ulgę. Mogło być gorzej. Z radości zaczynam płakać w koszulę Liam'a.
- Shh skarbie, wszystko jest dobrze.
- Wiem, właśnie dlatego płaczę. Z radości. Że nie zostanę sama - szlocham
- Nigdy nie będziesz sama....zawsze będę ja - mówi, a ja wzdycham
- Ale nikt nie zastąpi mi mojego brata - szepczę.
Po tych słowach czuję jak ciało bruneta spina się. Powiedziałam coś nie tak?...

LIAM'S POV

Gdy słyszę słowa mojej dziewczyny dosłownie się wkurzam, a jednocześnie zabolało mnie to. Odsunąłem się od niej i zacisnąłem dłonie w pięści.
- Mam rozumieć że gdyby kurwa mnie nie było to by ci to nie przeszkadzało?! - warczę prosto w jej twarz. Niby taka niewielka rzecz, a tak bardzo mnie wkurwiła.
- Nie...ja wcale...
- Nie tłumacz się, wiem co znaczą takie słowa. Wiesz co.....nie wiedziałem że nie zależy ci na mnie taj jak mi na tobie. - mówię ostro - teraz siedź i czekaj na spotkanie ze swoim braciszkiem, bo ja nie zamierzam z tobą tu przesiadywać mój cały cenny czas skoro tobie to obojętne. Nara. - po tych słowach widzę jak na jej twarzy pojawia się niedowierzanie, zaskoczenie i inne popierdolone uczucia zanim wychodzę ze szpitala. Nie zamierzam się wkurwiać takimi głupimi rzeczami. Emily zmieniła mnie na uczuciowego chuja. Nienawidzę tego. Ale stety, niestety kocham ją. I wątpię żeby cokolwiek odebrało mi te uczucia.
Wyciągam paczkę papierosów i zapalam jednego.Nie mogę uwierzyć że Em stawiała mnie na drugim miejscu....Czuję się jak śmieć. To ja powinienem być najważniejszy, a nie jej brat. Ja jestem jej chłopakiem. Cóż....zaczynam mieć już dosyć tego gówna zwanego związkiem. Było dobrze jak byłem sam. Nie musiałem
Jechałem do domu gdy zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odebrałem nie patrząc kto dzwoni, skupiłem się na drodze przede mną. Wiem że rozmowa przez telefon podczas jazdy jest karalna ale mam to w dupie.
- Liam, właśnie dojechaliśmy do Nowego Jorku. Powiedz gdzie jesteś? - to Zayn.
- Zaraz będę w domu....
- Dobra to gdzie się spotkamy?
- Możemy w okolicach time square - proponuję
- Zgoda. Zaraz tam będziemy - mówi Malik i rozłącza się nie czekając na moją odpowiedź, zmieniam pas by dojechać na umówione miejsce.

Czekając na miejscu w ciemniejszej uliczce blisko time square zauważyłem cztery światła samochodowe, uśmiechnąłem się pod nosem. Zatrzymali się obok mojego samochodu i cała czwórka wysiadła. Ze wszystkimi przywitałem się mocnym uściskiem dłoni jak to robią faceci + do tego klepnięcie po plecach.
- No to co? Jak nazywa się ten gang?
- The Hell Man - powiedział Malik, a ja słysząc nazwę gangu opisującego jednego człowieka wybuchnąłem śmiechem.
- Co za idiotyczna nazwa - mówię ze śmiechem. Wszyscy pokiwali zgodnie głowami zgadzając się ze mną.
- Nazwa nazwą ale oni sami są bardzo silną grupą. Nikt ich nie pokonał i nie postawił się. Musimy obmyślić plan działania i to porządnie.
- No dobra ale gdzie go obgadamy? - pytam i za nim któryś z chłopaków chce coś zaproponować ktoś zaczyna strzelać do nas jadąc samochodem. Wszyscy się chowamy za autami.
- Kurwa! Musimy działać bez planu! - krzyczę.
TYLKO JAK MAMY TO ZROBIĆ NIE MAJĄC BRONI!?

---------------------------------
STRZELANINA! AAAA!
Tak wiem...rozdział miałam dać wcześniej ale naprawdę nauka mi na to nie pozwala.
Mam nadzieję że ten rozdział wam się podoba ^^

PS. podczas zapisywania rozdziału coś mi się poprzestawiało i nie mam pojęcia czy brakuje jakiś zdań czy nie ;/
Komputer mam zepsuty i pisać rozdziały mogę ale niestety albo ciągle mi nie zapisuje albo nie chce dodawać obrazków, bo do tego rozdziału też chciałam dać obrazek ale nie udało się ;/

środa, 17 września 2014

Rozdział 4

W poprzednim rozdziale:
 Popatrzyłem gdzie prowadzi czerwona ciecz. Znikała dokładnie w ciemnym zaułku. Poszliśmy w tamtym kierunku. W ciemnym miejscu były dwa śmietniki. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Zza śmietnikami wystawały dwa buty. Razem z Emily zmarszczyliśmy czoła. Poszliśmy do tych obuwi. To nie były tylko buty. One były założone na nogi martwego, krwawiącego mężczyzny. Tym mężczyzną był Marcel.

EMILY'S POV

Nie wierzyłam w to co widzę. To nie mogła być prawda. Marcel musi żyć! Przecież jeśli on nie żyje to mam tylko Liam'a!
Szybko podeszłam do leżącego na ziemi brata i klęknęłam przy nim. Przyłożyłam dwa palce do szyi gdzie
można wyczuć tętno.
Jest! Kurwa on żyje!
Moje serce bije jak szalone.
- Liam! Dzwoń po karetkę! On żyje! - krzyczę a z moich oczu zaczynają wypływać łzy, przytulam swojego brata i głaszczę go po głowie. Szepczę mu "będzie dobrze" mając nadzieję, że cokolwiek usłyszy. Co z tego że jest nieprzytomny...
Gdy katem oka spojrzałam na mojego chłopaka, widziałam ze rozmawia przez telefon. Po tym jak ciągle przeczesywał włosy stwierdziłam że też jest lekko zdenerwowany. Mi nawet zaczęły się trząść ręce.
Marcel będzie żyć, wierzę w to.
Siedząc tak i przytulając swojego brata nie zauważyłam nawet jak Liam odciąga mnie od niego by umożliwić ratownikom ratować brata. Moje oczy były zaczerwienione od płaczu, wtuliłam się w ciało Payne'a, który szeptał mi uspokajające słówka do ucha.
Ratownicy powiedzieli nam do jakiego szpitala go zabiorą, dlatego poprosiłam bruneta byśmy tam pojechali. Musiałam być przy mojej jedynej osobie z rodziny. Zgodził się i już po chwili jechaliśmy za karetką. Oczywiście nie w takim tempie co ona. Na światłach musieliśmy normalnie stawać. Tupałam niespokojnie nogą. Ja chcę być przy Marcel'u a nie do jasnej cholery stać na światłach! Samochód ratowniczy już dawno zniknął nam z oczu, prosiłam Liam'a żeby trochę przyspieszył co też zrobił, w końcu kiedyś się ścigał więc nie straszne mu mandaty.
Nim się obejrzałam, już parkowaliśmy przed szpitalem. Nie czekając na mojego chłopaka, wystrzeliłam jak z  procy z samochodu i wbiegłam do środka budynku, a następnie do recepcji. Kobieta za ladą spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Dzień dobry w czym mogę po.....
- Gdzie znajduje się Marcel Parker?! - pytam szybko, przerywając dziewczynie.
- Jest na sali operacyjnej, wykryto u niego kulę po pistolecie i właśnie mu ją próbują wyciągnąć. - mówi spokojnie a mi poszerzają się oczy - niech pani się uspokoi....może dać pani leki na uspokojenie? - proponuję a ja marszczę brwi
- Ja jestem spokojna! - syczę a ona unosi brwi....No cóż...może mój ton jednak nie świadczył o moim "spokoju". Poczułam jak czyjaś ręka obejmuje mnie w tali i oddala się ze mną do krzesełek.
- Spokojnie kochanie, będzie dobrze - mówi Liam z niesamowitym opanowaniem. Nadal nie mogę się przyzwyczaić że już rzadziej się wkurwia. Siadamy na plastikowych krzesełkach i ja wtulam się w tors bruneta. Gładzi uspokajająco moje plecy swoją dużą ręką.
Westchnęłam.
Muszę czekać na lekarza.
Muszę wiedzieć jak przebiegła operacja Marcel'a.
Muszę opanować nerwy....
Po kilku godzinach siedzenia słyszę jak drzwi od sali operacyjnej otwierają się. Spoglądam w tamtą stronę. Lekarz idzie w naszą stronę. Serce bije mi szybciej niż powinno.
Ze strachu.
Mężczyzna w białym fartuchu stanął przed nami, wstaliśmy od razu.
- Co z moim bratem!? - pytam od razu zanim lekarz zdąży cokolwiek powiedzieć. Widzę jak wzdycha.
- Z panem Parkerem jest wszystko dobrze, nabój od pistoletu został usunięty z jego ciała. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie z nim dobrze. Będzie żył. To silny mężczyzna. - mówi uśmiechając się a ja odczuwam niesamowicie ogromną ulgę. Mogło być gorzej. Z radości zaczynam płakać w koszulę Liam'a.
- Shh skarbie, wszystko jest dobrze.
- Wiem, właśnie dlatego płaczę. Z radości. Że nie zostanę sama - szlocham
- Nigdy nie będziesz sama....zawsze będę ja - mówi, a ja wzdycham
- Ale nikt nie zastąpi mi mojego brata - szepczę.
Po tych słowach czuję jak ciało bruneta spina się. Powiedziałam coś nie tak?...

------------------------------------------
Hahaha ale was wrobiłam w ostatnim rozdziale....xD Właściwie to na początku Marcel miał rzeczywiście umrzeć, ale nagle wpadła mi odwrotna myśl ;p
Cóż...ten rozdział chyba był nudny c'nie? ;p
Czekam na wasze komentarze :*

sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 3

W poprzednim rozdziale:
Byliśmy w drodze, staliśmy na światłach. Spojrzałam przez okno, było tam pełno sklepów które rzadko zwiedzałam. Jednak coś innego przykuło moją uwagę, a raczej ktoś. Konkretnie był to jakiś mężczyzna...wydawał mi się znajomy. Zauważyłam że jedną rękę trzyma mocno przy brzuchu, dodatkowo zauważyłam coś czerwonego...chyba krew. Był z lekka zgarbiony i opierał się o murek w niewielkiej wnęce między dwoma budynkami. Gdy nieznajomy w pewnym momencie podniósł głowę po prostu moje ciało zdrętwiało. Boże. To Marcel.

-----


EMILY'S POV

Byłam gotowa wyskoczyć z samochodu. Musiałam coś zrobić! Obróciłam się szybko w stronę mojego chłopaka i lekko potrząsnęłam jego lewe ramię* w celu zwrócenia jego uwagi na mnie co oczywiście mi się udało. Uniósł brew nie wiedząc o co mi chodzi.
- Liam spójrz! Tam jest Marcel! - powiedziałam szybko i z przerażeniem w głosie, wskazałam palcem na miejsce gdzie przed chwilą był mój brat.
Payne przeniósł wzrok na wskazane miejsce i zmarszczył brwi.
- Tam nikogo niem ma Emily - powiedział spokojnie i znów spojrzał na mnie - coś ci się przewidziało
- Jak to!? - gdy odwróciłam głowę do szyby i przebiegłam wzrokiem po całym otoczeniu za nią zmarszczyłam czoło. Patrzyłam dokładnie w to miejsce gdzie był Marcel. No właśnie. Był. Bo teraz już go tam nie ma. Ale do cholery jakim cudem?! Czy ja mam jakieś zwidy!? Z paniką doszukiwałam się znanej mi
postaci, ale nigdzie jej nie było. Jednak coś bardzo pomocnego a za razem przerażającego przykuło moją uwagę. Krew na chodniku. Nie miałam zwidów! To musi być krew Marcel'a! Już chciałam pokazać czerwone plamy na betonie brunetowi siedzącego obok mnie, gdy nagle samochód ruszył.
Nie!
- Liam stój! - powiedziałam błyskawicznie
- Kochanie uspokój się. Tam nikogo nie ma. - powiedział, a ja miałam ochotę wyskoczyć z tego jadącego dość szybko samochodu. Dlaczego te czerwone światło nie mogło poświecić dłużej!?
- Na chodniku była krew!
Przewrócił oczami.
- Opanuj się, skoro naprawdę uważasz że tam była to pokażesz mi ją jak już będziemy wracać do domu. Teraz jedziemy na siłownię. - powiedział stanowczo.
Westchnęłam.
Gdy Liam postawi na swoim to się nie ugnie.
Ale przynajmniej zgodził się żebym pokazała to co chciałam jak będziemy wracać. Mam tylko nadzieję że to nie był Marcel, albo że nic mu nie jest. Widziałaś go krwawiącego więc jak może mu nic nie być?! Krzyczy na mnie moja podświadomość która na moje nieszczęście znów ma rację.

LIAM'S POV

Ćwicząc na siłowni razem z moją dziewczyną zastanawiałem się nad tym co ona rzekomo widziała. Jeśli to prawda i Marcel był tutaj, w Nowym Jorku to po co tutaj jest? Gdyby chciał odwiedzić Emily to by chyba nas poinformował...A do tego jeszcze ta krew co niby była na chodniku. Jeśli jej się to tylko przewidziało i nie potwierdzą to moje oczy to pójdę z nią do psychologa. Obiecuję.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałem go od razu. Emily rzuciła mi tylko szybkie spojrzenie żeby sprawdzić jak się mam. Zauważyłem w jej oczach że była nie obecna. Musiała nad czymś głęboko rozmyślać i już nawet wiem nad czym.
- Ej Liam jesteś tam?! - odezwał się głos z głośnika w moim telefonie co od razu wybudziło mnie z transu. -Halo!??
- Jestem jestem - odpowiedziałem. Dzwonił do mnie Zayn, mój były szef. - Co chcesz? - spytałem zwyczajnie.
- Jest problem
Zmarszczyłem czoło.
- Jaki dokładnie? - byłem bardzo zainteresowany o co znów chodzi.
- Jeden z gangów chce zemścić się nie wiadomo za co na tobie i twoich bliskich. To tyczy się też Marcel'a i Emily. - powiedział a mnie zamurowało. Kurwa. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić moich bliskich a zwłaszcza Emily! Za dużo w życiu przeszła. Większość z tych nie miłych wspomnień jest związana ze mną. Nabrałem powietrza do płuc i wypuściłem je ze świstem. Wyszedłem na chwilę z sali ze sprzętami do ćwiczeń zostawiając tam Emily. Nie mogła usłyszeć mojej rozmowy z Zayn'em.
- Wiesz gdzie teraz są? - spytałem lekko poddenerwowany.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Gdzie oni kurwa są!? - krzyknąłem - Mów!
- U was w Nowym Jorku, już was szukają
O Kurwa. Czy nasze życie kiedykolwiek zazna spokoju!? Wyprowadziliśmy się właśnie dla tego, a tu okazuje się że będą kolejne problemy!
- Ja pierdole, mamy zamiar z tym coś zrobić?
- Planujemy do was przyjechać i po prostu pozabijać wszystkich kutasów należących do tego gangu. - mogłem wyczuć w tym, momencie cwaniacki uśmiech na twarzy Malik'a.
- Dobra, napisz mi kiedy będziecie u nas. Coś myślę że gdy na nich napadniemy to jaja zwiną się im pod dupę tak jak psi ogon ze strachu.
Usłyszałem w tym momencie śmiech mulata. Trochę mi go brakuje.
- Też tak myślę, dobra kończę, trzymaj się stary i napiszę na pewno do ciebie jak będziemy na miejscu - powiedział i rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Nie przeszkadzało mi to, kilka lat z nim jednak potrafią czegoś nauczyć.
Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem na sale. Moja dziewczyna biegała teraz na bieżni. Jej kitka latała na boki podczas biegu. Uśmiechnąłem się i poszedłem podnosić sztangę.
Ona nie może dowiedzieć się o czym rozmawiałem z Zayn'em.

***

Wracaliśmy do domu tą samą drogą. W końcu Emily chciała pokazać mi tą krew. Cały czas patrzyła za okno. Była strasznie niecierpliwa.
- To tutaj! - krzyknęła a ja się skrzywiłem. Znalazłem miejsce do zaparkowania. Parker wystrzeliła jak z procy i nim się obejrzałem ciągnęła mnie na drugą stronę trzymając mocno moją dłoń w swojej malutkiej.
Nagle stanęła w miejscu.
- Widzisz! Mówiłam że widziałam krew! - powiedziała wskazując na plamy krwi które rzeczywiście znajdowały się na chodniku.
- Okej miałaś rację....ale nie ma tu Marcel'a - mruknąłem
- Więc pójdźmy za resztą plam! - zasugerowała.
Popatrzyłem gdzie prowadzi czerwona ciecz. Znikała dokładnie w ciemnym zaułku. Poszliśmy w tamtym kierunku. W ciemnym miejscu były dwa śmietniki. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Zza śmietnikami wystawały dwa buty. Razem z Emily zmarszczyliśmy czoła. Poszliśmy do tych obuwi. To nie były tylko buty. One były założone na nogi martwego, krwawiącego mężczyzny. Tym mężczyzną był Marcel.

* oni mają auto takie jak są w Anglii, czyli kierownica jest po prawej, a miejsce pasażera po lewej ;)

-----------------------------------

BUM BUM BUM
MARCEL NIE ŻYJE ._.

Podoba się rozdział? :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2

W poprzednim rozdziale:
 Gdy czekałam jeszcze tak chwilę, w końcu nie wytrzymałam. Odrzuciłam kołdrę na bok i zerwałam się z łóżka. Szybkim krokiem skierowałam się do łazienki. Chwyciłam chłodną, metalową klamkę i otworzyłam powoli drzwi. Gdy uchwyciłam wzrokiem mojego chłopaka, moje usta momentalnie się otworzyły.

-----

EMILY'S POV

To co zobaczyłam było piękne. Nie spodziewałam się że tak po prostu to zrobi. Liam pochylał się nad wanną. Od wody wylatywała para, co oznaczało że ciecz jest gorąca. Na gładkiej, płynnej powierzchni pływały białe i czerwone płatki róż, zajmowały prawie całą powierzchnię wody. Uśmiechnęłam się lekko zamykając usta od szoku. To bardzo romantyczne. Brunet nadal mnie nie zauważał, ustawiał świeczki zapachowe i zapalał każdą. Gdy wszystko było gotowe wziął głęboki wdech, pewnie denerwował się czy mi się spodoba...no bo w końcu to dla mnie prawda? Przecież nie robi dla siebie kąpieli przy świecach i różyczkach. W końcu jaki normalny facet tak by robił? No żaden no....
Payne odwrócił się w moją stronę, pewnie w zamiarze miał zgasić światło, ale zatrzymał się w półkroku gdy
tylko mnie zauważył. Przygryzł wargę a w jego oczach mogłam zauważyć niepokój. No ale dlaczego on się tak denerwuje?
Wreszcie ruszył do mnie. Gdy stał przede mną, odezwał się drapiąc się ręką w tył głowy w jak się domyślam lekkim zakłopotaniu.
- Um....ja....- jąkał się a ja zachichotałam. Zarzuciłam ręce za jego szyję i mocno pocałowałam w usta. Liam oddał pocałunek bez wahania i objął mnie swoimi silnymi ramionami w pasie. Całowaliśmy się przez chwilę aż w końcu odsunęliśmy się od siebie gdy zabrakło nam tchu. Patrzyłam prosto w jego czekoladowe oczy, a palcami bawiłam się jego niewielkimi włoskami na karku. Wymieniliśmy się uśmiechami.
- To wszystko zrobiłeś dla mnie? - spytałam szeptem.
- Tak - skinął głową rumieniąc się lekko co było słodkie bo rzadko widziałam te czerwone placki zawstydzenia na jego policzkach.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytałam z czystej ciekawości
- Uhm...cóż...ja...chciałem żebyś się odprężyła...Żebyś nie myślała i nie zamartwiała się przeszłością. - wytłumaczył, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. On jest strasznie gorący. W obydwu kontekstach.
- Dziękuję ci bardzo, nie musiałeś tego robić jednak wiem ze to mi się rzeczywiście przyda. Jesteś wspaniały - powiedziałam w jego brzuch. W końcu odsunęłam się, Liam uważnie mnie obserwował.
- Um...ja wyjdę żebyś mogła pobyć trochę sama ze sobą - powiedział szybko i na piecie odwrócił się do drzwi by wyjść. Pomyślałam chwilę i w ostatniej chwili gdy juz otwierał drzwi chwyciłam jego biceps.
- Nie, zostań....wykąp się ze mną, proszę - poprosiłam robiąc maślane oczka. Chłopak popatrzył na mnie i westchnął po czym skinął głową i z powrotem zamknął drzwi. Wkrótce oboje byliśmy nadzy, weszliśmy do wanny która gdyby była mniejsza nie pomieściła by nas a zwłaszcza długich nóg Liam'a. Siedziałam między jego dolnymi kończynami i opierałam się plecami o jego rozgrzany tors. Kocham takie kąpiele z nim w gorącej wodzie, w ciemnościach i przy świecach...

***

Następnego dnia po wstaniu z łóżka pierwszym co zrobiłam to zdj Liam'a śpiącego słodko wtulonego w kołdrę i poduszki. Wstawiłam je na instagrama, którego założyłam niedawno. Po tym z uśmiechem poszłam do kuchni by zrobić nam śniadanie. Przyrządziłam naleśniki z jabłkiem, powierzchnię posypałam cukrem, nałożyłam na talerzyki i już miałam brać je do sypialni, gdy na moim karku poczułam gorący, dobrze mi znany oddech oraz duże dłonie na moich biodrach. Liam złożył krótki pocałunek na moim policzku i oparł się o blat splatając ramiona na wysokości klatki. Spojrzałam na niego.
-Dzień dobry - odezwałam się jako pierwsza uśmiechając się.
- Dobry...tylko dlaczego obudziłem się bez ciebie w łóżku? - spytał z miną szczeniaka.
- Robiłam dla nas śniadanie - wytłumaczyłam a on szeroko się uśmiechnął.
- Co przygotowałaś? - potarł zabawnie ręce.
- Naleśniki z jabłkiem
- Aw dawaj! - powiedział szybko, podałam mu talerz z jego porcją chichocząc pod nosem, dałam mu też widelec i nóż. Chłopak od razu przysiadł do stołu i zaczął jeść. Wyglądało to komicznie. Uwielbia naleśniki. Zawsze pochwala te co ja robię. Zdecydowałam się w końcu przysiąść obok niego ze swoimi naleśnikami, spojrzałam jeszcze raz na jedzącego bruneta, pokręciłam głową w rozbawieniu i zaczęłam jeść swoje.
Dziś mamy dzień wolny. Nie mam pojęcia co będziemy robić, ale ja chętnie wybrałabym, się na siłownię i myślę że tak zrobię.

Szybko uwinęliśmy się ze zjedzeniem śniadania i ogarnięcia się. Gdy zaproponowałam Liam'owi mój dzisiejszy plan, on bez wahania się zgodził. Cóż....on kocha siłownię. Byliśmy w drodze, staliśmy na światłach. Spojrzałam przez okno, było tam pełno sklepów które rzadko zwiedzałam. Jednak coś innego przykuło moją uwagę, a raczej ktoś. Konkretnie był to jakiś mężczyzna...wydawał mi się znajomy. Zauważyłam że jedną rękę trzyma mocno przy brzuchu, dodatkowo zauważyłam coś czerwonego...chyba krew. Był z lekka zgarbiony i opierał się o murek w niewielkiej wnęce między dwoma budynkami. Gdy nieznajomy w pewnym momencie podniósł głowę po prostu moje ciało zdrętwiało. Boże. To Marcel.

---------------------------

Tadam! ;D Wasz upragniony rozdział w końcu jest...z tym co Liam robił w łazience to nikt z was nie odgadnął xDDD Jestm nieprzewidywalna hehe ;p
Mam nadzieję ze rozdział się podoba, nie jest długo no ale ważne że jest.

No i Marcel się pojawił...dla przypomnienia...to brat Emily ;p

Liczę na komentarze od was skarby x ily x