W poprzednim rozdziale:
Byliśmy w drodze, staliśmy na światłach. Spojrzałam przez okno, było tam
pełno sklepów które rzadko zwiedzałam. Jednak coś innego przykuło moją
uwagę, a raczej ktoś. Konkretnie był to jakiś mężczyzna...wydawał mi się
znajomy. Zauważyłam że jedną rękę trzyma mocno przy brzuchu, dodatkowo
zauważyłam coś czerwonego...chyba krew. Był z lekka zgarbiony i opierał
się o murek w niewielkiej wnęce między dwoma budynkami. Gdy nieznajomy w
pewnym momencie podniósł głowę po prostu moje ciało zdrętwiało. Boże.
To Marcel.
EMILY'S POV
Byłam gotowa wyskoczyć z samochodu. Musiałam coś zrobić! Obróciłam się szybko w stronę mojego chłopaka i lekko potrząsnęłam jego lewe ramię* w celu zwrócenia jego uwagi na mnie co oczywiście mi się udało. Uniósł brew nie wiedząc o co mi chodzi.
- Liam spójrz! Tam jest Marcel! - powiedziałam szybko i z przerażeniem w głosie, wskazałam palcem na miejsce gdzie przed chwilą był mój brat.
Payne przeniósł wzrok na wskazane miejsce i zmarszczył brwi.
- Tam nikogo niem ma Emily - powiedział spokojnie i znów spojrzał na mnie - coś ci się przewidziało
- Jak to!? - gdy odwróciłam głowę do szyby i przebiegłam wzrokiem po całym otoczeniu za nią zmarszczyłam czoło. Patrzyłam dokładnie w to miejsce gdzie był Marcel. No właśnie. Był. Bo teraz już go tam nie ma. Ale do cholery jakim cudem?! Czy ja mam jakieś zwidy!? Z paniką doszukiwałam się znanej mi
postaci, ale nigdzie jej nie było. Jednak coś bardzo pomocnego a za razem przerażającego przykuło moją uwagę. Krew na chodniku. Nie miałam zwidów! To musi być krew Marcel'a! Już chciałam pokazać czerwone plamy na betonie brunetowi siedzącego obok mnie, gdy nagle samochód ruszył.
Nie!
- Liam stój! - powiedziałam błyskawicznie
- Kochanie uspokój się. Tam nikogo nie ma. - powiedział, a ja miałam ochotę wyskoczyć z tego jadącego dość szybko samochodu. Dlaczego te czerwone światło nie mogło poświecić dłużej!?
- Na chodniku była krew!
Przewrócił oczami.
- Opanuj się, skoro naprawdę uważasz że tam była to pokażesz mi ją jak już będziemy wracać do domu. Teraz jedziemy na siłownię. - powiedział stanowczo.
Westchnęłam.
Gdy Liam postawi na swoim to się nie ugnie.
Ale przynajmniej zgodził się żebym pokazała to co chciałam jak będziemy wracać. Mam tylko nadzieję że to nie był Marcel, albo że nic mu nie jest. Widziałaś go krwawiącego więc jak może mu nic nie być?! Krzyczy na mnie moja podświadomość która na moje nieszczęście znów ma rację.
- Liam spójrz! Tam jest Marcel! - powiedziałam szybko i z przerażeniem w głosie, wskazałam palcem na miejsce gdzie przed chwilą był mój brat.
Payne przeniósł wzrok na wskazane miejsce i zmarszczył brwi.
- Tam nikogo niem ma Emily - powiedział spokojnie i znów spojrzał na mnie - coś ci się przewidziało
- Jak to!? - gdy odwróciłam głowę do szyby i przebiegłam wzrokiem po całym otoczeniu za nią zmarszczyłam czoło. Patrzyłam dokładnie w to miejsce gdzie był Marcel. No właśnie. Był. Bo teraz już go tam nie ma. Ale do cholery jakim cudem?! Czy ja mam jakieś zwidy!? Z paniką doszukiwałam się znanej mi
postaci, ale nigdzie jej nie było. Jednak coś bardzo pomocnego a za razem przerażającego przykuło moją uwagę. Krew na chodniku. Nie miałam zwidów! To musi być krew Marcel'a! Już chciałam pokazać czerwone plamy na betonie brunetowi siedzącego obok mnie, gdy nagle samochód ruszył.
Nie!
- Liam stój! - powiedziałam błyskawicznie
- Kochanie uspokój się. Tam nikogo nie ma. - powiedział, a ja miałam ochotę wyskoczyć z tego jadącego dość szybko samochodu. Dlaczego te czerwone światło nie mogło poświecić dłużej!?
- Na chodniku była krew!
Przewrócił oczami.
- Opanuj się, skoro naprawdę uważasz że tam była to pokażesz mi ją jak już będziemy wracać do domu. Teraz jedziemy na siłownię. - powiedział stanowczo.
Westchnęłam.
Gdy Liam postawi na swoim to się nie ugnie.
Ale przynajmniej zgodził się żebym pokazała to co chciałam jak będziemy wracać. Mam tylko nadzieję że to nie był Marcel, albo że nic mu nie jest. Widziałaś go krwawiącego więc jak może mu nic nie być?! Krzyczy na mnie moja podświadomość która na moje nieszczęście znów ma rację.
LIAM'S POV
Ćwicząc na siłowni razem z moją dziewczyną zastanawiałem się nad tym co ona rzekomo widziała. Jeśli to prawda i Marcel był tutaj, w Nowym Jorku to po co tutaj jest? Gdyby chciał odwiedzić Emily to by chyba nas poinformował...A do tego jeszcze ta krew co niby była na chodniku. Jeśli jej się to tylko przewidziało i nie potwierdzą to moje oczy to pójdę z nią do psychologa. Obiecuję.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałem go od razu. Emily rzuciła mi tylko szybkie spojrzenie żeby sprawdzić jak się mam. Zauważyłem w jej oczach że była nie obecna. Musiała nad czymś głęboko rozmyślać i już nawet wiem nad czym.
- Ej Liam jesteś tam?! - odezwał się głos z głośnika w moim telefonie co od razu wybudziło mnie z transu. -Halo!??
- Jestem jestem - odpowiedziałem. Dzwonił do mnie Zayn, mój były szef. - Co chcesz? - spytałem zwyczajnie.
- Jest problem
Zmarszczyłem czoło.
- Jaki dokładnie? - byłem bardzo zainteresowany o co znów chodzi.
- Jeden z gangów chce zemścić się nie wiadomo za co na tobie i twoich bliskich. To tyczy się też Marcel'a i Emily. - powiedział a mnie zamurowało. Kurwa. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić moich bliskich a zwłaszcza Emily! Za dużo w życiu przeszła. Większość z tych nie miłych wspomnień jest związana ze mną. Nabrałem powietrza do płuc i wypuściłem je ze świstem. Wyszedłem na chwilę z sali ze sprzętami do ćwiczeń zostawiając tam Emily. Nie mogła usłyszeć mojej rozmowy z Zayn'em.
- Wiesz gdzie teraz są? - spytałem lekko poddenerwowany.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Gdzie oni kurwa są!? - krzyknąłem - Mów!
- U was w Nowym Jorku, już was szukają
O Kurwa. Czy nasze życie kiedykolwiek zazna spokoju!? Wyprowadziliśmy się właśnie dla tego, a tu okazuje się że będą kolejne problemy!
- Ja pierdole, mamy zamiar z tym coś zrobić?
- Planujemy do was przyjechać i po prostu pozabijać wszystkich kutasów należących do tego gangu. - mogłem wyczuć w tym, momencie cwaniacki uśmiech na twarzy Malik'a.
- Dobra, napisz mi kiedy będziecie u nas. Coś myślę że gdy na nich napadniemy to jaja zwiną się im pod dupę tak jak psi ogon ze strachu.
Usłyszałem w tym momencie śmiech mulata. Trochę mi go brakuje.
- Też tak myślę, dobra kończę, trzymaj się stary i napiszę na pewno do ciebie jak będziemy na miejscu - powiedział i rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Nie przeszkadzało mi to, kilka lat z nim jednak potrafią czegoś nauczyć.
Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem na sale. Moja dziewczyna biegała teraz na bieżni. Jej kitka latała na boki podczas biegu. Uśmiechnąłem się i poszedłem podnosić sztangę.
Ona nie może dowiedzieć się o czym rozmawiałem z Zayn'em.
Wracaliśmy do domu tą samą drogą. W końcu Emily chciała pokazać mi tą krew. Cały czas patrzyła za okno. Była strasznie niecierpliwa.
- To tutaj! - krzyknęła a ja się skrzywiłem. Znalazłem miejsce do zaparkowania. Parker wystrzeliła jak z procy i nim się obejrzałem ciągnęła mnie na drugą stronę trzymając mocno moją dłoń w swojej malutkiej.
Nagle stanęła w miejscu.
- Widzisz! Mówiłam że widziałam krew! - powiedziała wskazując na plamy krwi które rzeczywiście znajdowały się na chodniku.
- Okej miałaś rację....ale nie ma tu Marcel'a - mruknąłem
- Więc pójdźmy za resztą plam! - zasugerowała.
Popatrzyłem gdzie prowadzi czerwona ciecz. Znikała dokładnie w ciemnym zaułku. Poszliśmy w tamtym kierunku. W ciemnym miejscu były dwa śmietniki. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Zza śmietnikami wystawały dwa buty. Razem z Emily zmarszczyliśmy czoła. Poszliśmy do tych obuwi. To nie były tylko buty. One były założone na nogi martwego, krwawiącego mężczyzny. Tym mężczyzną był Marcel.
* oni mają auto takie jak są w Anglii, czyli kierownica jest po prawej, a miejsce pasażera po lewej ;)
-----------------------------------
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałem go od razu. Emily rzuciła mi tylko szybkie spojrzenie żeby sprawdzić jak się mam. Zauważyłem w jej oczach że była nie obecna. Musiała nad czymś głęboko rozmyślać i już nawet wiem nad czym.
- Ej Liam jesteś tam?! - odezwał się głos z głośnika w moim telefonie co od razu wybudziło mnie z transu. -Halo!??
- Jestem jestem - odpowiedziałem. Dzwonił do mnie Zayn, mój były szef. - Co chcesz? - spytałem zwyczajnie.
- Jest problem
Zmarszczyłem czoło.
- Jaki dokładnie? - byłem bardzo zainteresowany o co znów chodzi.
- Jeden z gangów chce zemścić się nie wiadomo za co na tobie i twoich bliskich. To tyczy się też Marcel'a i Emily. - powiedział a mnie zamurowało. Kurwa. Nikomu nie pozwolę skrzywdzić moich bliskich a zwłaszcza Emily! Za dużo w życiu przeszła. Większość z tych nie miłych wspomnień jest związana ze mną. Nabrałem powietrza do płuc i wypuściłem je ze świstem. Wyszedłem na chwilę z sali ze sprzętami do ćwiczeń zostawiając tam Emily. Nie mogła usłyszeć mojej rozmowy z Zayn'em.
- Wiesz gdzie teraz są? - spytałem lekko poddenerwowany.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Gdzie oni kurwa są!? - krzyknąłem - Mów!
- U was w Nowym Jorku, już was szukają
O Kurwa. Czy nasze życie kiedykolwiek zazna spokoju!? Wyprowadziliśmy się właśnie dla tego, a tu okazuje się że będą kolejne problemy!
- Ja pierdole, mamy zamiar z tym coś zrobić?
- Planujemy do was przyjechać i po prostu pozabijać wszystkich kutasów należących do tego gangu. - mogłem wyczuć w tym, momencie cwaniacki uśmiech na twarzy Malik'a.
- Dobra, napisz mi kiedy będziecie u nas. Coś myślę że gdy na nich napadniemy to jaja zwiną się im pod dupę tak jak psi ogon ze strachu.
Usłyszałem w tym momencie śmiech mulata. Trochę mi go brakuje.
- Też tak myślę, dobra kończę, trzymaj się stary i napiszę na pewno do ciebie jak będziemy na miejscu - powiedział i rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź. Nie przeszkadzało mi to, kilka lat z nim jednak potrafią czegoś nauczyć.
Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem na sale. Moja dziewczyna biegała teraz na bieżni. Jej kitka latała na boki podczas biegu. Uśmiechnąłem się i poszedłem podnosić sztangę.
Ona nie może dowiedzieć się o czym rozmawiałem z Zayn'em.
***
Wracaliśmy do domu tą samą drogą. W końcu Emily chciała pokazać mi tą krew. Cały czas patrzyła za okno. Była strasznie niecierpliwa.
- To tutaj! - krzyknęła a ja się skrzywiłem. Znalazłem miejsce do zaparkowania. Parker wystrzeliła jak z procy i nim się obejrzałem ciągnęła mnie na drugą stronę trzymając mocno moją dłoń w swojej malutkiej.
Nagle stanęła w miejscu.
- Widzisz! Mówiłam że widziałam krew! - powiedziała wskazując na plamy krwi które rzeczywiście znajdowały się na chodniku.
- Okej miałaś rację....ale nie ma tu Marcel'a - mruknąłem
- Więc pójdźmy za resztą plam! - zasugerowała.
Popatrzyłem gdzie prowadzi czerwona ciecz. Znikała dokładnie w ciemnym zaułku. Poszliśmy w tamtym kierunku. W ciemnym miejscu były dwa śmietniki. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Zza śmietnikami wystawały dwa buty. Razem z Emily zmarszczyliśmy czoła. Poszliśmy do tych obuwi. To nie były tylko buty. One były założone na nogi martwego, krwawiącego mężczyzny. Tym mężczyzną był Marcel.
* oni mają auto takie jak są w Anglii, czyli kierownica jest po prawej, a miejsce pasażera po lewej ;)
BUM BUM BUM
MARCEL NIE ŻYJE ._.
Podoba się rozdział? :)
Pierwsza. :) Rozdział się podoba. Jak to Marcel nie żyje ? Dlaczego?!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń